|
Forum klasy humanistycznej z LO nr 1 w Jaworze
Probaby the best class in the world. |
Autor |
Wiadomość |
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Pią 17:08, 03 Lut 2006 |
|
Pomyślałem sobię, że takiego humoru nie można nie znać!
Lekcja Samoobrony
(sala gimnastyczna; sierżant ubrany w strój gimnastyczny oraz czterech mężczyzn ubranych w kimona; sierżant cały czas wrzeszczy
SIERŻANT: Tak jest! Czołem kursanci!
KURSANCI: (mrucząc) Czołem.
SIERŻANT: Gdzie pozostali?!
KURSANCI: Nie ma ich.
SIERŻANT: Właśnie widzę! Co z nimi?!
KURSANCI: Nie wiemy.
HARRISON: Może mają grypę.
SIERŻANT: Grypę?! Raczej nażarli się za dużo świeżych owoców! A teraz samoobrona! Dziś będziemy kontynuować temat sprzed tygodnia, kiedy to demonstrowałem wam jak bronić się przed napastnikiem atakującym świeżymi owocami.
(kursanci są zniechęceni)
DRUGI KURSANT: Obiecał pan, że już nie będziemy przerabiać owoców.
SIERŻANT: Co to ma znaczyć?!
THOMPSON: Zajmowaliśmy się owocami przez dziewięć tygodni.
SIERŻANT: Myślicie, że już wiecie wszystko o owocach?!
DRUGI KURSANT: Może przerobimy coś innego?
THOMPSON: Na przykład jak bronić się przed napastnikiem z kijem?
SIERŻANT: Z kijem?! No proszę, chcą się uczyć samoobrony przed napastnikiem z kijem! Woda sodowa uderzyła ci do główki?! Świeże owoce są dla ciebie za głupie?! Coś ci powiem chłopcze! GDy będziesz wracał do domu dziś wieczorem, a jakiś psychopata rzuci się na ciebie z garścią malin, nie przyłaź mi tutaj skomleć!
(odchodzi od kursantów i wykonuje głupi podskok)
Dobra! A teraz jeżyny! Gdy napastnik rzuci się na was z jeżynami...
KURSANCI: Przerabialiśmy jeżyny...
SIERŻANT: Co?!
HARRISON: Przerabialiśmy jeżyny.
DRUGI KURSANT: Pomarańcze, jabłka, grejpfruty...
THOMPSON: W całości i w kawałkach.
DRUGI KURSANT: Renklody, granaty...
HARRISON
Winogrona, jeżyny...
DRUGI KURSANT
Cytryny...
THOMPSON
Śliwki...
HARRISON
Mango w syropie...
SIERŻANT
A wiśnie?!
KURSANCI
Przerabialiśmy.
SIERŻANT
Czerwone i czarne?!
KURSANCI
Tak!
SIERŻANT
No dobra. Banany!
KURSANCI Och!
SIERŻANT
Bananów nie przerabialiśmy! Prawda?!
KURSANCI
Nie!
SIERŻANT
Doskonale!
(robi głupi podskok)
Jak bronić się przed człowiekiem uzbrojonym w banana?!
(bierze banana i rzuca go Harrisonowi)
Trzymaj! To całkiem proste! Najpierw zmuszamy przeciwnika, żeby wypuścił banana, następnie zjadamy banana i w ten sposób rozbrajamy napastnika! Jest już zdany na naszą łaskę!
DRUGI KURSANT
A jeśli ma całą kiść?
SIERŻANT
Zamknij się!
CZWARTY KURSANT
A jeśli ma kij?
SIERŻANT
Zamknij się! A teraz... Panie Morela...
HARRISON
Harrison.
SIERŻANT
Przepraszam, Harrison. Zaatakuj mnie tym bananem!
(przyjmuje pozycję obronną)
No już! Z pełną brutalnością!
(Harrison podchodzi niepewnie)
Nie tak! Bardziej z życiem, na boga! Trzymaj tego banan przyzwoicie! A teraz zaatakuj mnie! No już, człowieku!
(Harrison z uniesionym do góry bananem i dzikim wrzaskiem rusza na sierżanta, który bierze rewolwer i strzela; Harrison pada martwy; sierżant odkłada rewolwer)
A teraz...
(podnosi banana, który wypadł Harrisonowi z ręki)
A teraz zjadam banana!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił!
THOMPSON
On nie żyje!
CZWARTY KURSANT
Jest całkiem martwy!
(kursanci podchodzą do sierżanta, który odpycha ich i zjada banana)
SIERŻANT
Zjadłem banana! Nieżyjący już pan Morela został rozbrojony!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił! Na śmierć!
SIERŻANT
Rzucił się na mnie z bananem!
THOMPSON
Bo pan mu kazał.
SIERŻANT
Ja tylko wykonuję swój zawód! Uczę was samoobrony przed świeżymi owocami!
CZWARTY KURSANT
I napastnikiem z kijem.
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
A jeśli ktoś zaatakuje mnie bananem, a ja nie mam przy sobie broni?
SIERŻANT
Zwiewaj!
THOMPSON
Możesz wołać - ratunku.
SIERŻANT
Z ananasem w gardle?!
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Nigdzie. Tak tylko powiedziałem.
SIERŻANT
Uf! Już myślałem, że był przeznaczony dla mnie.
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Powtórzyłem tylko.
SIERŻANT
Uf! To dobrze.
(ociera pot z czoła)
A więc przerobiliśmy banany, czas na maliny.
(podchodzi do stolika i bierze malinę)
Wyglądają całkiem niegroźnie!
(podchodzi do kursantów)
Panie Brzoskwinia Konserwowa...
THOMPSON
Thompson.
SIERŻANT
Panie Thompson, zaatakuj mnie tą maliną.
(odbiega od Thompsona)
Z całą nienawiścią i złością!
THOMPSON
Nie.
SIERŻANT
Czemu?
THOMPSON
Bo mnie pan zastrzeli.
SIERŻANT
Nie zastrzelę!
THOMPSON
Zastrzelił pan Harrisona.
SIERŻANT
W samoobronie. No już! Przyrzekam nie będę strzelał!
CZWARTY KURSANT
Obiecał pan omówić kije.
SIERŻANT
Zamknij się! Wymachuj tą maliną! Rzuć się na mnie z dowolną brutalnością!
THOMPSON
Niech pan odłoży rewolwer.
SIERŻANT
Nie mam rewolweru!
THOMPSON
Ma pan!
SIERŻANT
Nie mam!
THOMPSON
Owszem, zastrzelił pan z niego Harrisona.
SIERŻANT
A, o ten chodzi!
THOMPSON
Odrzuć go pan!
SIERŻANT
No dobra!
(bierze rewolwer i odrzuca go)
Jak bronić się przed maliną, nie posiadając rewolweru!
THOMPSON
Pan chciał strzelać.
SIERŻANT
Nie!
THOMPSON
Chciał pan!
SIERŻANT
Powiedziałem, że nie! No już ty glisto ludzka! Ty mały wypierdku! Atakuj mnie! Pokaż na co cię stać, gnido jedna!
(Thompson skrada się z malinami w kierunku sierżanta, który pociąga za dźwignię w ścianie; na Thompsona spada wielki odważnik z napisem 16 ton)
SIERŻANT
Gdy ktoś grozi nam malinami, pociągamy za rączkę i zrzucamy mu na głowę szesnastotonowy odważnik! Nauczyłem się tego na Malajach!
DRUGI KURSANT
A jeśli nie ma pod ręką szesnastu ton?
SIERŻANT
Trzeba to zaplanować i przewidzieć!
DRUGI KURSANT
Ile jest na świecie takich odważników?
SIERŻANT
Słuchaj no, cwaniaczku! Szesnastotonowy odważnik to tylko jeden, tylko jeden sposób na załatwienie malinowego mordercy! Istnieje milion innych!
CZWARTY KURSANT
Na przykład?
SIERŻANT
Zastrzelić go!
DRUGI KURSANT
A jeżeli nie mamy ani broni, ani odważnika?
SIERŻANT
No dobra, cwany palancie! Obaj bierzcie maliny i atakujcie mnie!
(podaje kursantom pojemniki z malinami)
Niech każdy weźmie pełny koszyk. No już!
DRUGI KURSANT
Nie ma pan broni?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
Ani drugiego odważnika?
SIERŻANT
Nie!
CZWARTY KURSANT
Ani kija?
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
Żadnych kamieni na suficie?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
I nie zabije nas pan?
SIERŻANT
Nie zabiję.
DRUGI KURSANT
Przyrzeka pan?
SIERŻANT
Przyrzekam! Zaatakujcie mnie wreszcie!
KURSANCI
No dobra.
SIERŻANT
Nie śpieszcie się tym razem. Odwrócę się do was plecami, żebyście mogli mnie podejść!
(odwraca się do kursantów plecami)
Skradajcie się jak najciszej! Podejdźcie od tyłu i walcie malinami! Zaczynajcie!
(kursanci skradają się w jego kierunku)
Gdy skrada się do nas rozwścieczony tłum uzbrojony w maliny należy...
(pociąga za dźwignię w ścianie)
...wypuścić tygrysa!
(z przejścia w ścianie wyskakuje tygrys i rzuca się poza kadrem na kursantów, którzy wrzeszczą w trakcie pożerania)
Zaletą tygrysa w walce jest to, że zjada nie tylko uzbrojonego w maliny wroga, lecz także maliny. Nie lubi jednak brzoskwiń! Przeciwnika z brzoskwiniami należy zwalczyć za pomocą krokodyla! A teraz... Gdzie reszta?! Wiem, że czaicie się gdzieś pod podłogą z powidłami i śliwkami! Z pigwami w dłoniach siedzicie za boazerią! Ale jestem gotów! Mam przy sobie dwieście ton nitrogliceryny, jeśli zrobicie cokolwiek, razem polecimy do aniołków! Ostrzegałem was! Macie...
(następuje mała eksplozja; cięcie)
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nky dnia Wto 12:10, 07 Lut 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Pią 17:16, 03 Lut 2006 |
|
Ostatnia Wieczerza
Sanktuarium Papieża. Wchodzi Michał Anioł.
MICHAŁ ANIOŁ(Eric Idle): Dobry wieczór, Wasza Świętobliwość.
PAPIEŻ (John Cleese): Dobry wieczór, Michale Aniele. Chciałbym z tobą pogadać o tym
twoim nowym obrazie Ostatnia Wieczerza. Nie jestem nim
zachwycony.
MICHAŁ ANIOŁ: O rany, kosztował mnie tyle pracy.
PAPIEŻ : Wcale nie jestem nim zachwycony.
MICHAŁ ANIOŁ: Nie podoba ci się galaretka. Dodaje trochę koloru. Aha, chodzi o kangura?
PAPIEŻ : Jakiego kangura?
MICHAŁ ANIOŁ: Żaden problem, zamaluję go.
PAPIEŻ : Nie widziałem tam żadnego kangura.
MICHAŁ ANIOŁ: Jest z tyłu. Nie ma sprawy, zamaluję go, zrobię z niego apostoła. Zgoda?
PAPIEŻ : Właśnie w tym problem.
MICHAŁ ANIOŁ: Jaki?
PAPIEŻ : Apostołowie.
MICHAŁ ANIOŁ: Są za bardzo żydowscy? Judasza zrobiłem najbardziej żydowskiego.
PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Jest ich tam dwudziestu ośmiu.
MICHAŁ ANIOŁ: No to jeszcze jeden nie zaszkodzi, zrobię go z kangura.
PAPIEŻ : Nie w tym rzecz.
MICHAŁ ANIOŁ: No to zamaluję kangura. Mowiąc szczerze, nie byłem z niego zadowolony.
PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Tam jest dwudziestu ośmiu apostołów!
MICHAŁ ANIOŁ: Za wielu?
PAPIEŻ : No jasne, że zbyt wielu!
MICHAŁ ANIOŁ: Chciałem oddać nastrój prawdziwej ostatniej wieczerzy, nie jakiejś tam ostatniej kolacyjki, ostatniego posiłku czy
finałowej przekąski. Chciałem, żeby to było, kurczę, z wykopem...
PAPIEŻ : Tylko dwunastu apostołów uczestniczyło w ostatniej wieczerzy.
MICHAŁ ANIOŁ: Może niektórzy przyszli z...
PAPIEŻ : Tylko dwunastu w sumie.
MICHAŁ ANIOŁ: Może wpadli ich przyjaciele?
PAPIEŻ : Posłuchaj. Tylko dwunastu apostołów i Pan uczestniczyło w Ostatniej Wieczerzy. W Biblii wyraźnie jest to napisane.
MICHAŁ ANIOŁ: Żadnych przyjaciół?
PAPIEŻ : Żadnych
MICHAŁ ANIOŁ: Kelnerzy?
PAPIEŻ : Nie.
MICHAŁ ANIOŁ: Kabaret!
PAPIEŻ : Nie!
MICHAŁ ANIOŁ: Lubię sceny z dużym rozmachem. Mogę kilku zamalować, ale...
PAPIEŻ : Było tylko dwunastu apostołów.
MICHAŁ ANIOŁ: Mam! Mam. Nazwiemy obraz Przedostatnia Wieczerza.
PAPIEŻ : Co?
MICHAŁ ANIOŁ: Musiała być i taka. Skoro była ostatnia, musiała być i przedostatnia. Tak więc to będzie ta przednajwiększa wieczerza. Biblia chyba nic nie mówi, ilu ludzi tam było, prawda?
PAPIEŻ : Nie, ale...
MICHAŁ ANIOŁ: Właśnie!
PAPIEŻ : Słuchaj, Ostatnia Wieczerza to ważne wydarzenie w historii naszego Pana, a przednajwiększa taka nie była. Nawet jeśli był na niej zaklinacz węży i zespół rockandrollowy. Zamówiłem
u ciebie Ostatnią Wieczerzę. Z dwunastoma apostołami i jednym Chrystusem.
MICHAŁ ANIOŁ: Jednym???
PAPIEŻ : Tak. Jednym. Co cię opętało, że namalowałeś tam aż trzech Chrystusow?
MICHAŁ ANIOŁ: To robi wrażenie, koleś.
PAPIEŻ : Wrażenie?
MICHAŁ ANIOŁ: Jasne! Wspaniale wygląda! Jeden gruby idealnie równoważy dwóch szczupłych.
PAPIEŻ : Był tylko jeden Odkupiciel!
MICHAŁ ANIOŁ: Wiem o tym. Wszyscy wiemy, ale co z moją licencją artysty ?
PAPIEŻ : Chcę jednego Mesjasza!
MICHAŁ ANIOŁ: Powiem ci, czego ty chcesz, koleś. Chcesz jakiegoś cholernego fotografa, ot co! Ja jestem artystą, do ciężkiej cholery!
PAPIEŻ : Zaraz ci powiem, czego chcę. Chcę Ostatniej Wieczerzy z jednym Chrystusem, dwunastoma apostołami, bez kangurów, bez numerów na trampolinie, do południa w czwartek, albo ci nie zapłacę!
MICHAŁ ANIOŁ: Cholerny faszysta!
PAPIEŻ : Jestem cholernym Papieżem. I może nie znam się na sztuce, ale wiem co lubię!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:50, 08 Lut 2006 |
|
Kolejna porcja skeczy.
Skecz o Hitlerze
Pensjonat w Północnym Minehead. Do pokoju, gdzie siedzą w mundurach Hitler, Himmler i Ribbentrop, Gospodyni wprowadza państwa Johnsonów. Niemcy udają angielskich turystów. Na stole leży mapa.
(...)
HITLER (John Cleese): Dzień ładny... dzień dobry.
GOSPODYNI (Terry Jones): Szykuje się pan do wycieczki, panie Hilter?
HITLER : Ja! Ja! Przygotowujemy małą... Was ist ruckweise bewegen?
RIBBENTROP (Graham Chapman) : Wyprawka.
HIMMLER (Michael Palin) : Wędrówka.
HITLER : Przygotowujemy małą wędrówke do Bideford.
JOHNSON (Eric Idle) : (pochyla się nad mapą) Najlepiej trasą A-39... Ma pan złą mapę. To Stalingrad. Lepsza byłaby mapa okolic Barnsaple.
HITLER : Ach, Hein... Reginald, masz złą mapę, ty głupi krykieciarski Angolu.
HIMMLER : Przepraszam, mein Furher... mein Dickie, stary druhu.
GOSPODYNI : Dobrze, że pan Johnson to zauważył. Marny ubaw mielibyście panowie w Stalingradzie, prawda?
(zapada kamienna cisza)
Powiedziałam, że marny ubaw mielibyście w Stalingradzie, prawda?
HITLER : Marny ubaw, owszem.
GOSPODYNI : Przepraszam, nie przedstawiłam panów. To Ron Vibbentrop.
JOHNSON : (żartem) Chyba nie Von Ribbentrop?
RIBBENTROP: Nein! Nein! To jakis inny facio. Ja w Somerset się urodził. Ribbentrop urodził się przy Gotterammerstrasse 46 w Dusseldorfie... Tak mówią.
GOSPODYNI : Ten cichy pan to pan Bimmler. Henrich Bimmler.
HIMMLER : Jak sie masz szefie. Nie pochodzę z Minehead. Ja sie urodzilem w Petersborough w Lincolnshire i spędzilem tam całą wojnę, bo miałem paskudne, ropiejące wrzody i nie mogłem wychodzić, grać w piłkę ani pojechać do Norymbergi. Jestem emerytowanym czyścicielem okien i pacyfistą, nie popełniłem żadnych zbrodni wojennych... (Hitler patrzy z aprobatą na Himmlera i kiwa głową) Cieszę się, że Anglia zdobyła Puchar, jem dużo frytek z rybami i ciasteczek z Piccadilly. Wiesz, stary, byłem szefem gestapo przez dziesięć lat!
(Hitler trąca go w bok) Pięć lat! (Hitler trąca go znowu, mocniej) Nein, nein, ja wcale nie byłem szefem gestapo. Żartowałem.
GOSPODYNI : Jaki pan zabawny, panie Bimmler. (dzwoni telefon) Przepraszam, muszę odebrać.
JOHNSON : Na jak długo zatrzymał się pan tutaj, panie Hilter? Na dwa tygodnie?
HITLER : (wstaje ) Po co pan pyta? Jest pan szpiegiem?! (wyciąga pistolet) Pod scianę, brytyjska świnio, zaraz umrzesz!
(Himmler i Ribbentrop uspokajają go.)
HIMMLER : Spokojnie, Dickie, stary druhu.
RIBBENTROP: Proszę mu wybaczyć, jest trochę nerwowy. Nie zmrużył oka od 1945.
GOSPODYNI : Telefon do pana, panie Hilter, dzwoni ten miły pan McGoering. Podobno wie, gdzie można wynajmować bombowce na godziny.
RIBBENTROP: Wynajmować bombowce na godziny! Lubi żarty, ten Szkot. Stary, poczciwy Norman.
GOSPODYNI : Całymi dnami wisi na telefonie.
JOHNSON : Prowadzi interes?
HIMMLER : Już wkrótce.
GOSPODYNI : Czwartek to jego wielki dzień. Planowali to od miesięcy.
JOHNSON : Co?
GOSPODYNI : Wybory uzupełniające w Polnocnym Minehead. Pan Hilter jest kandydatem Narodowych Szambolistów, ma dla Minehead wspaniałe plany.
JOHNSON : Jakie?
GOSPODYNI : Na poczatek chce zająć Polskę.
JOHNSON : To konserwatywna partia, jak sadzę?
(...)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:51, 08 Lut 2006 |
|
Zawsze patrz na życie z humorem {piosenka z filmu "Życie Briana"]
Życie może być złe
I wtedy wkurza cię
A czasami przeklinasz ze złości
Więc gdy cię życie za mordę bierze
Zagwiżdż tylko w dobrej wierze
I wtedy znajdziesz w nim sporo radości.
Zawsze patrz na życie z humorem
Jeśli życie ci docina
Musi być w tym twoja wina
Zapomniałeś o uśmiechu i piosence
Kiedy jest ci bardzo źle
Że aż rzygać ci się chce
Zacznij śpiewać, tylko tego ci potrzeba - i nic więcej
Życie warte jest niewiele
A śmierć jest jego celem
Rób zawsze dobrą minę do złej gry
Zapomnij więc o grzechu
Tylko zęby szczerz w uśmiechu
Nic innego się nie liczy - tylko ty
Tak więc zawsze patrz z humorem na śmierć
Życie jest do dupy
To tylko wygłupy
Śmiechu warte, a śmierć cię uwalnia z tej matni
Więc pamiętaj póki żyjesz
Że najlepiej ten się śmieje
Kto zawsze smieje się ostatni
Więc zawsze patrz na życie z humorem
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:52, 08 Lut 2006 |
|
Rozmowa wstępna
________________________________________________________
URZĘDNIK (John Cleese) : (do kamery) Naprawdę lubię przeprowadzać rozmowy wstępne z
kandydatami na kurs menadzerski.
Słychać pukanie do drzwi
URZĘDNIK: Proszę.
Wchodzi Aspirant
URZĘDNIK: Niech pan siada.
Aspirant siada, urzędnik spogląda na niego, zapisuje coś na kartce.
URZĘDNIK: Mógłby pan na chwilkę wstać ? (Aspirant wstaje) Niech pan siada.
ASPIRANT (Graham Chapman) : Słucham?
URZĘDNIK: Siadaj pan.
Siada, trochę zdezorientowany
URZĘDNIK: Ah..., (westchnięcie z dezaprobatą, zapisuje coś na kartce) Dzień dobry!
ASPIRANT: Dzień dobry.
URZĘDNIK: Dzień dobry (akcentuje silnie pierwszy wyraz)
ASPIRANT: (zdezorientowany) Dzień dobry...
Urzędnik z wyraźną dezaprobatą spogląda na Aspiranta i znowu coś zapisuje. Aspirant usiłuje zaglądnąć na kartkę, lecz Urzędnik zasłania ją ręką.
URZĘDNIK: Dlaczego powiedział pan dzień dobry skoro jest już popołudnie?
ASPIRANT: Pan powiedział dzień dobry.
URZĘDNIK: (kręci głową) Miłego Popołudnia.
ASPIRANT: Ah! (odzyskał pewność siebie) Miłego popołudnia.
URZĘDNIK: O rany! (znowu coś zapisuje)
URZĘDNIK: Dobry Wieczór.
ASPIRANT: (rozpaczliwie, siląc się na żart) Do widzenia?
URZĘDNIK: Ahahahahhahahah. Nie. (zapisuje)
Urzędnik podnosi dzwonek ze stołu i dzwoni nim. Po chwili stawia go z powrotem na stół i patrzy wyczekująco na Aspiranta
URZĘDNIK: Nie zapyta mnie pan czemu zadzwoniłem?
ASPIRANT: Czemu pan zadzwonił?
URZĘDNIK: A jak pan myśli? 5-4-3-2-1-0! (odlicza bardzo szybko i głośno)
ASPIRANT: Aah (usiłuje coś powiedzieć)
URZEDNIK: Za późno. (notuje coś na kartce)
Urzędnik podnosi dzwonek ze stołu i znowu nim dzwoni
URZĘDNIK: Dobranoc... dzyń dzyń dzyń.
ASPIRANT: (bardzo zdezorientowany) Czy to zapisy na kurs menadżerów?
URZĘDNIK: (przerywa dzwonienie) Tak.
URZĘDNIK: (znowu dzwoni) Dobranoc... dzyń dzyń.
ASPIRANT: Rany, chyba nie najlepiej mi idzie...
URZĘDNIK: Niby dlaczego?
ASPIRANT: No nie wiem.
URZĘDNIK: Mowi pan tak bo pan nie wie?
ASPIRANT: Nie wiem.
URZĘDNIK: (krzyczy, szybko odlicza) 5-4-3-2-1-0!
Zapisuje coś na kartce
URZEDNIK: Dobra.
Podnosi otwarte dłonie do uszu (wnętrze dłoni na zewnątrz) i ryczy jak łoś
ASPIRANT: Przykro mi ale nic nie kapuję.
URZĘDNIK: Jak pan myśli czemu to zrobiłem?
ASPIRANT: ...Nie wiem
URZĘDNIK: Ciekaw pan?
ASPIRANT: Tak.
URZĘDNIK: To proszę spytać... (szybko) Nazwisko?
Aspirant patrzy zdezorientowany na Urzędnika
URZĘDNIK: Pańskie nazwisko.
ASPIRANT: David
URZĘDNIK: Na pewno?
ASPIRANT: Tak.
URZĘDNIK: (zapisuje) David Napewno...
ASPIRANT: Nie, Thomas!
URZĘDNIK: Thomas Napewno?
ASPIRANT: Nie! David Thomas.
Urzędnik patrzy zdegustowany i z dezaprobatą na Aspiranta. Bierze znowu dzwonek i dzwoni
URZĘDNIK: Dobranoc dzyń dzyń
ASPIRANT: O rany, znowu...
URZĘDNIK: Dobranoc dzyń dzyń
ASPIRANT: Nie wiem jak zareagować!
URZĘDNIK: Zrób pan coś, Dobranoc dzyń dzyń... 5-4-3-2-1-...
Aspirant robi takiego łosia jak wcześniej Urzędnik
URZĘDNIK: Dobrze!
ASPIRANT: Dobrze?
URZĘDNIK: Doskonale, jeszcze raz!
Aspirant powtarza łosia
URZĘDNIK: Rzeczywiscie doskonale... wyśmienicie...
URZĘDNIK: (w stronę drzwi) Jesteśmy gotowi.
Wchodzą 4 osoby w syberyjskich futrach.
URZĘDNIK: Dobra jeszcze raz. Dobranoc dzyń dzyń dzyń...
Aspirant patrzy najpierw zdezorientowany, ale po chwili robi łosia. Osoby podnoszą kartki z ocenami : 6.7, 7.8, 8.9, 8.7 . Urzędnik patrzy na noty, sumuje i zapisuje
ASPIRANT: Co tu jest grane?
URZĘDNIK: Dostał pan świetne oceny.
ASPIRANT: (unosi się, wstaje) Nieważne! Chcę wiedzieć co tu jest grane, pan mnie z premedytacją upokarza, teraz stąd wyjdę i powiem policji co pan tu wyprawia z ludźmi i dopilnuję żeby tego panu
zakazano. I co pan na to eeeh! co pan na to eeeh!?
4 osoby podnodszą znowu oceny : 7.9, 9.9, 9.8, 9.7
URZĘDNIK: (zapisuje) Bardzo dobre oceny!
ASPIRANT: Zostałem przyjęty?
URZĘDNIK: (smiejąc się) Niestety nie, wolnych miejsc nie ma już od kilku tygodni!
Wszyscy wybuchają śmiechem, oczywiście oprócz Aspiranta
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:52, 08 Lut 2006 |
|
Komunistyczny quiz
________________________________________________________
Typowy quiz telewizyjny, czterech zawodników za kontuarami z przyciskami.
PREZENTER(Eric Idle): Dobry wieczór. To naprawdę niezwykły wieczór w historii telewizji. Mamy wielki zaszczyt gościć w naszym studiu Karola Marksa, twórcę współczesnego socjalizmu i autora "Manifestu Komunistycznego"... Włodzimierza Ilicza Uljanowa, lepiej znanego światu jako Lenin, przywódcę rosyjskiej rewolucji, pisarza, męża stanu i ojca współczesnego komunizmu... Che Guevare, przywodcę kubańskich partyzantów... i Mao Tse-tunga, przewodniczącego Chińskiej Partii Komunistycznej od 1949 roku. Pierwsze pytanie do Karola Marksa. Młoty. Jaka angielska drużyna piłkarska nosi przydomek "Młoty"?
(Marks nie ma pojęcia)
Trudno. Nie masz szczęścia, Karolu. Twoja kolej, Che. Che Guevara. W którym roku Coventry zdobyło ostatnio Puchar Anglii? Nie wiesz? Pytanie kieruję do pozostałych.
(Wszyscy milczą)
Nie dziwię się, że nie wiecie. Coventry nigdy nie zdobyło Pucharu Anglii. Tak więc przy równym stanie punktów zaczynamy drugą rundę. Lenin, wchodzisz za dychę. Na corocznym festiwalu rockowym w Jarocinie w 1989 roku zwyciężył pewien zaspół z Warszawy. Jaki to zespół? Zwycięzca Jarocina w roku 1989. Kto wie? Nikt?
(Mao się zgłasza)
Słucham, Mao Tse-tung?
MAO (?): Closterkeller?
PREZENTER: Tak, zgadza się! Bardzo dobrze. Przechodzimy do konkursu z nagrodami. Zawodnikiem jest Karol Marks, a główną nagrodą ten wspaniały komplet wypoczynkowy. Karol wybrał pytania z zakresu robotniczej kontroli środków produckji. Zaczynamy- pierwsze
pytanie. Zdenerwowany?
(Marks potakuje)
Rozwój przemysłowego proletariatu jest uwarunkowany jakim innym rozwojem ?
MARKS (?): Rozwojem przymysłowej burżuazji. (oklaski)
PREZENTER: Tak jest, Karolu. Jesteś już w drodze do kompletu. Pytanie drugie. Walka klasowa to jaka walka?
MARKS : Polityczna. (oklaski)
PREZENTER: Zgadza się! Ostatnie pytanie i ten niematerialistyczny komplet będzie twój! Gotów? Dzielny z ciebie zawodnik. Kto zdobył Puchar Anglii w 1949 roku?
MARKS : Robotnicza kontrola srodków produkcji? Walka miejkiego proletariatu?
PREZENTER: Nie. Wolverhampton Wanderers zwyciężyli Leicester 3:1.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:52, 08 Lut 2006 |
|
Chrupiąca Żabka
________________________________________________________
Gabinet. Za stołem siedzi Pan Hilton. Otwierają się drzwi. Wkraczają Inspektor i Konstabl.
INSPEKTOR (Graham Chapman): Pan Hilton? Czy pan jest dyrektorem i właścicielem wytwórni czekolady Whizzo?
MILTON (Terry Jones) : Tak jest.
INSPEKTOR : Konstabl i ja jesteśmy z Wydziału Higienicznego i chcemy porozmawiać z panem na temat bombonierki "Wyrób ze znakiem jakości Whizzo".
MILTON : Słucham .
INSPEKTOR : Pozwoli pan, że zaczniemy od początku. Najpierw mamy Wiśniowy Przysmak. Jest wyjątkowo paskudny, ale za to nie możemy pana skazać.
MILTON : Zgoda.
INSPEKTOR : Potem mamy numer czwarty, Chrupiąca Żabka.
MILTON : Tak.
INSPEKTOR : Czy mam rację uważając, że jest tam prawdziwa żaba?
MILTON : Owszem , taka malutka.
INSPEKTOR : Jaka to żaba ?
MILTON : Martwa.
INSPEKTOR : Ugotowana?
MILTON : Nie.
INSPEKTOR : Co ? Surowa żaba ?
MILTON : Stosujemy tylko najlepsze małe żabiątka, schwytane o świcie i dostarczone samolotem z Iraku, przemyte w najczystszej wodzie źródlanej, bezkonfliktowo zabite, polane wspaniałą szwedzką mleczną czekoladą i zamrożone w glukozie.
INSPEKTOR: Pięknie , ale mimo wszystko to żaba !
MILTON : A cóżby innego ?
INSPEKTOR : Nie wyjmujecie nawet kości ?
MILTON : Gdybyśmy wyjęli kości, nie byłaby chrupiąca, prawda?
INSPEKTOR : Konstabl Papuga zjadł taką jedną.
PAPUGA (Terry Gilliam) : Przepraszam na chwilę .
Wychodzi z ręką na ustach.
MILTON : Przecież tam jest wyraźnie napisane: Chrupiąca Żabka.
INSPEKTOR : Nadinspektor sądził, że to migdał. Ludzie nie spodziewają się zastać żaby w czekoladce! Pomyślą, że to atrapa żaby.
MILTON : Atrapa?! Nie stosujemy żadnych sztucznych składników!!
INSPEKTOR : Mimo to ostrzegam pana, że napis "Chrupiąca Żabka" będzie pan musiał zastąpić innym, brzmiącym "Chrupiąca, surowa, nie obrana z kości, prawdziwa martwa żaba", jeśli chce pan uniknąć oskarżenia.
MILTON : A co z naszymi obrotami?
INSPEKTOR Mam to w nosie, muszę chronić konsumenta. Zobaczmy, co jeszcze tu mamy.
(Powraca konstabl, wyraźnie blady) To był numer piąty, prawda? (konstabl przytakuje) Numer piąty, bombka Barani Pęcherz. (konstabl ponownie wybiega) Co to ma być za smakołyk?
MILTON : Bierzemy najsoczystsze plasterki świeżego baraniego pęcherza, wypróżniamy go, dusimy nad parą, posypujemy sezamkami i przybieramy wymiotami skowronka.
INSPEKTOR : Wymiotami skowronka?!
MILTON : Tak jest .
INSPEKTOR : Tam nie ma ani słowa o wymiotach skowronka!
MILTON : Owszem, wśród składników wymienione jest ptasie mleczko.
INSPEKTOR : To za mało! Na bombonierce powinien znajdować się wielki, czerwony napis: Uwaga, wymioty skowronka!
MILTON : Nasze obroty spadłyby na łeb na szyję.
INSPEKTOR : Dlaczego więc nie zajmie się pan wyrobem bardziej tradycyjnych konfekcji, jak pralinki czy kremówki, o ile wiem, są bardzo popularne. A cóż to ma być? Masa karalusza? (wraca konstabl) Wrzodowa galaretka? (konstabl zdejmuje z glowy policyjny hełm i wymiotuje do niego) Albo to - Sprężysta Niespodzianka?
MILTON : To nasza specjalność powleczona ciemną mleczną czekoladą. Gdy ją włożyć do ust, wyskakują sprężynujące bolce i przekłuwają policzki na wylot.
INSPEKTOR : I to ma być smakołyk ? Wkładając czekoladkę do ust nikt nie oczekuje przekłucia policzków! Opis bombonierki jest niewłaściwy, a więc muszę zabrać pana z sobą na posterunek. (Inspektor spoglada piorunującym wzrokiem na konstabla, który z rozpaczą w oczach wkłada hełm ponownie na głowę)
MILTON : (zwraca się do kamery ) Całkiem słusznie .
INSPEKTOR : I proszę nie gadać do publiczności!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Śro 18:52, 08 Lut 2006 |
|
Martwa Papuga
________________________________________________________
Wnętrze sklepu ze zwierzętami. Do środka wchodzi Pan Pralinka , niosąc klatkę z martwą papugą w środku. Podchodzi do lady, za którą usiłuje się schować sprzedawca.
PRALINKA (Cleese) : Dzień dobry, przyszedłem z reklamacją...Halo! Proszę pani!
SPRZEDAWCA (Palin) : Co to ma znaczyć, "proszę pani" ?
PRALINKA : Przepraszam , mam katar. Przyszedłem z reklamacją.
SPRZEDAWCA : Przykro mi , ale teraz mam przerwę obiadową.
PRALINKA : To mnie nie interesuje , kolego. Chcę zareklamować tę oto papugę, którą kupiłem w tym oto sklepiku niecałe pół godziny temu.
SPRZEDAWCA : O tak , Norweska Błękitna. Coś z nią nie tak ?
PRALINKA : Zaraz panu powiem . co z nią nie tak. Jest martwa, ot co z nią nie tak.
SPRZEDAWCA : Wcale nie , ona drzemie , niech pan spojrzy !
PRALINKA : Słuchaj no , kolego , umiem odróżnić martwą papugę od żywej . Ta jest martwa.
SPRZEDAWCA : Ależ skąd, proszę pana! Ona tylko drzemie.
PRALINKA: Drzemie ?
SPRZEDAWCA : Właśnie. Niezwykłe ptaki te Norweskie Błękitne. Piekne pióra, no nie ?
PRALINKA : Upierzenie nie wchodzi tu w grę. Ta papuga jest martwa jak kamień.
SPRZEDAWCA : Wcale nie , ona poprostu drzemie.
PRALINKA : Dobrze. Skoro drzemie , obudzę ją. (wrzeszczy do klatki) Hej, Polly !! Mam dla ciebie smakowite śniadanko , tylko się zbudź , Polly !!
SPRZEDAWCA (trącając klatkę) : O poruszyła się !
PRALINKA : Wcale nie. To pan pchnął klatkę.
SPRZEDAWCA : Nic takiego nie zrobiłem !
PRALINKA : Zrobił pan. (wyjmuje papugę z klatki i wrzeszczy do niej) Hej , Polly !! Polly !! (wali papugą o ladę) Papużko Polly , przebudź się ! Polly !! (rzuca papugę w powietrze i czeka , aż spadnie na podłogę ) Oto , co nazywam martwą papugą.
SPRZEDAWCA : Nie jest martwa , tylko ogłuszona .
PRALINKA : Sluchaj no , kolego , mam juz dość tej komedii. Ta papuga bezwarunkowo nie żyje. A gdy kupowałem ją niecałe pół godziny temu , zapewniał mnie pan , że jej totalny brak ruchu spowodowany jest zmęczeniem po długim i wyczerpującym skrzeczeniu !
SPRZEDAWCA : Przypuszczalnie usycha z tęsknoty za fiordami .
PRALINKA : Usycha z tęsknoty za fiordami ? Co pan mi tu wciska ? Dlaczego leży nieruchomo na plecach , odkąd przyniosłem ją do domu ?
SPRZEDAWCA : Norweskie Błękitne lubią kimac leżąc na plecach . Przepiękny ptak, jakie śliczne upierzenie ...
PRALINKA : Pozwoliłem sobie dokładnie obejrzeć tę papugę i stwierdziłem , że początkowo siedziała na grzędzie tylko dlatego , że była do niej przybita !
SPRZEDAWCA : No jasne , że była przybita ! Inaczej powyrywałaby pręty i fru !
PRALINKA : Słuchaj no koleś ... (podnosi papugę z podłogi) Ta papuga nie zrobiłaby żadnego "fru" nawet , gdybym przepuścił przez nią 4 tysiące woltów ! Ona śpi cholernym snem wieczystym!
SPRZEDAWCA : Wcale nie. Usycha z tęsknoty.
PRALINKA : Nie usycha , ale już uschła ! Tej papugi już nie ma ! Przestała istnieć ! Odeszła na spotkanie ze swoim stwórcą ! To zdechła papuga ! Sztywniak ! Opuściło ją życie , teraz spoczywa w spokoju ! Gdyby nie przybił jej pan do grzędy, nie wąchałaby kwiatków od spodu! Strzeliła w kalendarz i śpiewa teraz w anielskim chórze ! To jest ex-papuga !
SPRZEDAWCA : W takim razie wymienię ją panu.
PRALINKA : W tym kraju trzeba się nagadać do utraty tchu , żeby cię wysłuchano.
SPRZEDAWCA : Przykro mi, ale papugi się skończyły .
PRALINKA : Rozumiem . wszystko jasne.
SPRZEDAWCA : Ale mam ślimaka.
PRALINKA : Czy on gada ?
SPRZEDAWCA : Raczej nie.
PRALINKA : Zamienił stryjek siekierkę na kijek.
SPRZEDAWCA : Niech więc wybierze się pan do Bolton, do mojego brata , on prowadzi tam sklep ze zwierzętami i wymieni panu tę papugę. (daje mu wizytówkę sklepu, Pralinka wychodzi).
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
neu
Human Ib
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany:
Pon 20:42, 13 Lut 2006 |
|
Monty Python jest świetny:D ale czyta się to bardzo trudno, lepiej się ogląda:D
to ja tyż coś wrzucę:)
Latajcąy Cyrk Monty Pythona - Live at Hollywood Bowl (1982)
Montypythonowcy siedzą dookoła stolika, w studiu telewizyjnym zaaranżowanym na elegancki salon. Zaczynają się wspomnienia...
- Wyśmienite, prawda?
- Racja.
- To na pewno jest Chateau’de Chasselas, prawda?
- Masz rację, Obadiah.
- 30 lat temu nie przyszłoby nam do głowy,że będziemy tu siedzieć, sącząc Chateau de Chaselet, prawda?
- Racja, racja.
- Wtedy byliśmy zadowoleni ze zwykłej filiżanki herbaty.
- Tak i to zimnej herbaty!
- Racja!
- Bez mleka i cukru!
- I bez herbaty!
- I w utłuczonej filiżance.
- My w życiu nie mieliśmy filiżanki! Zawsze piliśmy ze zrolowanej gazety!
- A my mogliśmy tylko wysączać wilgoć ze zmoczonej szmaty.
- Ale byliśmy wtedy szczęśliwi, pomimo tego, że byliśmy biedni.
- Ponieważ byliśmy biedni! Racja!
- Mój tata zwykł mawiać: "Pieniądze szczęścia nie dają, synu!"
- Miał rację! Racja!
- Byłem wtedy szczęśliwszy, chociaż nie miałem grosza!
- Mieszkaliśmy w starym, zawalającym się domu, z dziurawym dachem.
- Dom! Mieliście szczęście, że posiadaliście własny dom! My mieszkaliśmy w jednym pokoju, w 26 osób, bez mebli, z oberwaną połową podłogi, siedzieliśmy wszyscy, w jednym kącie, trzymając się, w strachu przed upadkiem.
- To szczęście mieć własny pokój! My mieszkaliśmy na korytarzu!
- My marzyliśmy o własnym korytarzu! To byłby dla nas pałac! My żyliśmy w starej beczce na wysypisku śmieci. Każdego ranka budziliśmy się, gdy zrzucano na nas transport zepsutych ryb!
- Dom...! Kiedy powiedziałem, że to był dom miałem na myśli dziurę w ziemi, przykrytą brezentem, ale dla nas to był dom!
- A my zostaliśmy eksmitowani z naszej dziury w ziemi. Musieliśmy zamieszkać w jeziorze!
- Mieliście szczęście, że mogliście mieszkać w jeziorze!
- Wszystkich 150 z nas musiało mieszkać w pudełku po butach, na środku ulicy!
- W tekturowym pudle?
- No jasne!
- Mieliście szczęście!
- My przez trzy miesiące mieszkaliśmy zawinięci w gazetę w rurze kanalizacyjnej! Każdego ranka wstawaliśmy o szóstej, czyściliśmy gazetę, szliśmy pracować do młyna przez 14 godzin, za 6 pensów tygodniowo, 7 dni w tygodniu, a kiedy wracaliśmy do domu, tata zaganiał nas pasem do łóżka!
- Luksus!
- My każdego ranka budziliśmy się o trzeciej, sprzątaliśmy jezioro, zjadaliśmy garść gotowanych pędraków, pracowaliśmy 20 godzin w młynie za 2 pensy miesięcznie, wracaliśmy do domu, a tata bił nas w głowę i kark utłuczoną butelką, jeśli mieliśmy szczęście!
- Nam to było ciężko!
- Wstawaliśmy z naszego pudełka w środku nocy i wylizywaliśmy ulicę do czysta! Jedliśmy pół garści zamrożonych na kość pędraków, pracowaliśmy w młynie przez 24 godziny za jednego pensa na sześć lat, a kiedy wracaliśmy do domu, tata przekrajał nas na pół nożem do chleba!
- Dobra! Ja musiałem wstawać o 10 wieczorem, pół godziny wcześniej niż poszedłem spać, zjadałem porcję zimnej trutki na szczury, pracowałem 29 godzin w młynie i płaciłem właścicielowi, żeby pozwalał mi pracować. A kiedy wracaliśmy do domu, tata zabijał nas i tańczył na naszych grobach, śpiewając "Alleluja"!
- A kiedy opowiada się o tamtych czasach dzisiejszej młodzieży, to nie wierzą!
- Nie, nie wierzą!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Pon 20:50, 13 Lut 2006 |
|
Racja, nie wierzę.
A może widział ktoś "Life of Brian"? I piosenkę końcową?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
neu
Human Ib
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany:
Pon 20:52, 13 Lut 2006 |
|
mialam Life Of Brian, ale zanim obejrzalam, to juz musialam oddac:(
a widzial 'ktoś' skecz o Ministerstwie Głupich Kroków?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Pon 20:55, 13 Lut 2006 |
|
Nie. Dawaj! Wpadło mi do głowy zeby wystawić sztuk...Monetgo w szkole np w Dni szkoły [Lekcja Samoobrony jako lekcja PO :D]
Teraz trochę grafik. Oto są ci smieszni Panowie - Pythonowcy:
A tu plakat z LifeOfBrian
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ika
Human Ib
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor
|
Wysłany:
Pią 16:46, 24 Lut 2006 |
|
mi sie Python kojarzy strasznie z Miśkiem i Batoinem ;D nie Natalia? :D
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
neu
Human Ib
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany:
Pią 22:41, 24 Lut 2006 |
|
ano, tak
ale nas zarazili;)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nky
Nadworny Klasowy Ynformatyk
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Jawor, Dolnyśląsk, Polska
|
Wysłany:
Nie 18:10, 26 Lut 2006 |
|
O! A to ciekawe! Nie wiedziałem, że Batoin [jak on sie teraz zwie? W każdym razie kiedyś to był Whiskas -na Zielonych Szkołach nażarł się tych chrupek by sierść na głowie miał puszystą] zna Montych :D
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
| |